Gdy
ostatni raz siedziała na tylnym siedzeniu czarnej Impali była ledwo
świadoma tego co się z nią dzieje. A wszystko przez nieudany
zamach na jej życie. Zmęczona czekaniem na braci dotknęła
zadrapań na tyle przedniego siedzenia które znajdowało się tuż
przed nią. Uśmiechnęła się pod nosem przypominając sobie jak
powstały. Połamała wtedy paznokcie ale złość która ją wtedy
ogarnęła sprawiła ,że nie panowała nad sobą. To właśnie
tamtego dnia tata wywiózł ją do jej pierwszej szkoły z
internatem. I to dlaczego? Z powodu jej kłamstwa. Oparła ciężką
od niewyspania głowę o okno. Dean i Sam tak jak obiecali nie
zostawili jej, jednak mimo tego ,że jeździła teraz z nimi czuła
się jak więzień. Wręcz jak za dawnych czasów. „Zostań w
samochodzie”, „Zostań w pokoju”- ciągłe rozkazy i zakazy.
Wiedziała ,że są one kierowane jej dobrem jednak to nie sprawiało
,że czuła się z nimi lepiej. Za wpół przymkniętych powiek
ujrzała jakiś ruch w wstecznym lusterku, przymrużyła oczy by
widzieć wyraźniej ,coś wysokiego i czarnego zbliżało się do
niej. Czy to policjant? Nim zdołała cokolwiek zrobić ujrzała
wycelowaną w nią broń z obu stron samochodu
-Wyjdź
powoli z samochodu z podniesionymi rękoma, powoli!- usłyszała
krzyk i zrobiła to o co ją tak grzecznie poproszono. Nim została
brutalnie odwrócona i zakuta w kajdanki ujrzała jeszcze jak jej
bracia są wyprowadzani z budynku. Jej spojrzenie i Sama na chwilę
się z krzyżowało gdy nagle szarpnięciem rzucono ją na drzwi
impali
-Ręce-
usłyszała rozkaz i zimna stal boleśnie zacisnęła się wokół
jej nadgarstków. Syknęła lekko z bólu gdy policjant złapał ją
mocno za ramię i popchnął w stronę radiowozu. Dean został już
brutalnie wepchnięty do wnętrza samochodu. Usłyszała głośne i
siarczyste przekleństwa.
-Hej.
Wypuście ją! Ona nie ma nic z tym wspólnego!- Sam zaparł się
nogami odwracając się w jej stronę. Kiwnęła ,że wszystko jest
w porządku choć jej serce zamarło z przerażenia. Przecież nigdy
jej nie aresztowano.
-To
się okaże- śmiech za plecami dziewczyny przyprawił ją o gęsią
skórkę. Delikatniej niż bracia została usadzona na tylnym
siedzeniu radiowozu.
***
Brunetka
została wprowadzona jako pierwsza na komisariat. Zaraz po tym jak
posadzoną ją i przykuto do jednego z biurek ,podszedł do niej
jakiś mężczyzna. Uniosła pewnie głowę mierząc go wzrokiem. Był
to czarnoskóry policjant o przystojnej choć surowej twarzy.
Wpatrywał się w nią intensywnie, jak gdyby chciał tym samym
odgadnąć jej myśli.
-Jestem
agent specjalny Victor Hendrickson- przedstawił się siadając na
krawędzi biurka. Wziął do ręki jej portfel który jej zabrano po
wyjściu z radiowozu. -Emma Mary Winchester, siostra Sama i Deana-
wyrecytował znudzonym głosem- jedyne jasne do tej pory światełko
w tej chorej rodzince- dodał a dziewczyna zacisnęła pięści
-skoro
takie jasne to co tu robię?- zapytała przez zaciśnięte zęby
-to
właśnie staramy się ustalić. Jak się okazuję zostałaś uznana
za zaginioną. -znowu przeszył ją wzrokiem- wzorowa uczennica i
obywatelka, jak to się stało ,że zostałaś wplątana w ciemnie
interesy swoich braci? Chyba nie chcesz mi powiedzieć ,że też
wierzysz w potwory i spółkę?- zaśmiał się rzucając niedbale
portfel na biurko
-Co
najdziwniejsze twój chłopak, także student Robb Flurry też
zaginął. I nie uwierzysz ale ostatni raz był widziany z... Tobą.
-widziała ,że czerpie z tego niezwykłą radość. Jakby bawiło go
to ,że coś jednak na nią znalazł- jak każdy zaniepokojony
policjant sprawdziłem tą sprawę i przeglądając monitoring nie
uwierzysz kogo zobaczyłem... twoich braci
-i
zapewne to ,że zainteresował się pan właśnie moją sprawą nie
ma nic wspólnego z tym kogo jestem siostrą?- zapytała ironicznie
poruszając zdrętwiałym nadgarstkiem. Znowu usłyszała śmiech gdy
mężczyzna się podnosił
-Jak
na razie zostaniesz zatrzymana w celu przesłuchania- usłyszała nim
się oddalił. Po jakimś czasie na komisariat zostali wprowadzeni
Sam i Dean. Mieli skute ręce i nogi przez co z trudem się
poruszali.
Nagle
w całym pomieszczeniu zapadła cisza i wszystkich wzrok skupiony był
na ich osobie. Jednak tylko jedna para oczu wpatrywała się w nich z
troską i miłością. Posłali Emmie pytające spojrzenie na co ona
się delikatnie uśmiechnęła chcąc ich uspokoić. W środku jednak
była przerażona, jak im się uda z tego wyjść? W końcu mówimy
tu o więzieniu, o prawdziwym ludzkim więzieniu.
Nie
wiedziała ile czasu już tak siedziała ale całkowicie straciła
czucie w palcach u dłoni. Jakiś czas temu wybuchło zamieszanie.
Nie wiedziała co się stało ale usłyszała ,że Dean został
ranny. Jej serce zamarło a plecy oblał zimny pot. Jeden z
policjantów wykrzykiwał coś wskazując na nią jednak nie
zrozumiała go. Agent Wiecznie Spięty jak go nazwała wybiegł ze
strony cel wręcz przerażony. Zakazał komukolwiek się tam zbliżać.
Nagle zgasły światła i w pomieszczeniu wybuchła panika. Wszyscy
próbowali dzwonić jednak nic nie działało.
-To
nie wróży nic dobrego- szepnęła rozglądając się.
Poruszyła
palcami czując nieprzyjemny ucisk. Szmaciana bransoletka wpięła
się pod kajdanki tym samym jeszcze bardziej zwiększając ucisk i
utrudniając przepływ krwi do dłoni
-Przepraszam,
czy mógłby ktoś mi pomóc?- zawołała ale nikt nawet nie zwrócił
na nią uwagę oprócz dziewczyny która przez chwilę wpatrywała
się w nią przerażona
-Hej,
hej proszę. Bransoletka się zaczepiła, proszę. Nic ci nie zrobię-
zawołała błagalnie w kierunku dziewczyny. Ta powoli wstała zza
biurka i podeszła do niej niepewnym krokiem. Brunetka spojrzała na
identyfikator dziewczyny
-Nancy
tak? Jestem Emma. Mogłabyś zdjąć mi proszę tą bransoletkę,
możesz ją nawet przeciąć? -szepnęła przyjaźnie uśmiechając
się do dziewczyny. Ta zrobiła to o co ją poproszono nie odzywając
się ani słowem i za wszelką cenę starając się nie dotknąć
skóry Emmy. Ta odetchnęła czując jak ucisk maleje i przez dłoń
przechodzi ciepło
-dziękuje
ci Nancy, mam prośbę- zaczęła niepewnie, nie wiedząc czy powinna
ją o to prosić- czy sprawdziłabyś czy z moim bratem wszystko w
porządku? -widząc jak dziewczyna zaczyna się cofać dodała-
proszę. Wystarczy ,że zajrzysz tam z daleka. Nie musisz do nich
podchodzić ani z nimi rozmawiać. Proszę, martwię się o niego
-poczuła łzy zbierające się w pod powiekami
-Dobrze-
dziewczyna odszepnęła wycofując się. Emma odchyliła głowę z
ulgą.
Po
jakimś czasie usłyszała krzyk dziewczyny i w pomieszczeniu znowu
wybuchło zamieszanie. Wstała gwałtownie jednak przykute do biurka
kajdanki pociągnęły ją znowu do pozycji siedzącej. Jęknęła
próbując zobaczyć co się dzieje. Nancy wróciła trzymając się
za nadgarstek i unikając wzroku Emmy.
Która
za wszelką cenę starała się przełknąć gulę która rosła w
jej gardle. Nie była na to gotowa, nie była gotowa na nic w tym
stylu. To było po prostu za dużo jak na nią. Wychowywała się w
szklanej bańce, zawsze chroniona przed wszystkim i wszystkimi. Nawet
jeśli jej ojciec i później bracia wykonywali zapewne
najniebezpieczniejszy zawód na świecie ,ona była bezpieczna. Żyła
w strachu ale tak samo jak i teraz nie bała się o siebie. Umierała
z obawy o swoją rodzinę, która ciągle się kurczyła. Za każdym
razem gdy któryś z nich wracał do domu ranny lub nawet poobijany
ona przechodziła katusze. Sam widok cierpienia jej ojca lub braci
wyniszczał ją od środka. W końcu doszło do tego ,że zwykły
bunt nastolatki przerodził się w konflikt z ojcem. Obwiniała go o
to ,że nie potrafił odpuścić, że skazał ich na takie życie.
Teraz potrafiła to zrozumieć ale nie naprawi to przeszłości.
Zacisnęła
mocniej powieki pozwalając łzom płynąć, nim jednak pierwsza z
nich zdążyła spłynąć po jej policzku czyjaś dłoń zgarnęła
ją oplatając ciepłem jej twarz. Otworzyła powoli oczy bojąc się
,że okaże się to tylko snem.
-Wszystko
będzie dobrze- spokojny głos Sama sprawił ,że jeszcze więcej łez
spłynęło po jej twarzy. Chciała go przytulić jednak znowu nie
doceniła siły policyjnych kajdanek.
-Rozkujcie
ją!- za plecami Sama wyrósł nagle rozwścieczony Dean. Jedną ręką
przyciskał zakrwawiony ręcznik do ramienia. Był ranny ale żył,
co było najważniejsze. Odetchnęła z ulgą
-Żyjesz-
wyszeptała już spokojna
-Nie
tak łatwo się mnie pozbyć, muszą się bardziej postarać-
uśmiechnął się krzepiąco jednak było widać ,że coś ukrywa-
mamy teraz inny problem- wydusił z siebie zerkając podejrzliwie na
policjanta który rozkuwał Emmę- demony- dodał widząc jej
pytające spojrzenie.
Nie
minęło nawet 15 minut a wszystkie wejścia i okna były wysypane
solą drogową i zabezpieczone pułapkami na demony. Wszyscy
oczekiwali Deana który wyszedł zabrać potrzebny arsenał z
samochodu. W chwili której usłyszeli jego krzyk -Nadchodzą- czarny
dym naparł na budynek przysłaniając swoim mrokiem okna i drzwi.
Nie trzeba być znakomitym łowcą by wiedzieć ,że jest ich zbyt
wielu a to nie wróży nic dobrego. Było źle, naprawdę źle i
można było to wyczuć w atmosferze która panowała wśród
zgromadzonych.
Emma
stanęła pomiędzy braćmi, sparaliżowana ze strachu. Oczekiwała
najgorszego, bo jak niby To miało ich ochronić przed Tym. Ciemność
jednak minęła pozostawiając po sobie jedynie śmiertelną ciszę.
-Wszyscy
cali?- krzyk Deana przerwał ją wyrywając wszystkich z osłupienia.
Wyjął z torby naszyjniki z ochronnym znakiem i rozdał je
wszystkim. Emma dotknęła srebrnej bransoletki którą dostała od
taty.
Demony
w tym czasie zdążyły już opętać ludzi którzy otoczyli
komisariat. Jedyne co pozostało grupie uwięzionych w środku osób
to czekać.
Emma
siedziała na krawędzi biurka zaraz obok Nancy starając się nie
panikować. Wiedziała od Deana ,że demony przybyły tu po Sama
jednak nie wykluczało to możliwości ,że potraktują ją jako
bonus.
-Czy
ty też jesteś ...łowcą?- słodki i delikatny głos Nancy wyrwał
ją z rozmyślań, nim zdążyła jednak odpowiedzieć obie poderwały
się z miejsca słysząc rozbijające się szkło. Stanęły jak
skamieniałe nie wiedząc czy powinny iść za źródłem hałasu.
Emma zaczęła powoli poruszać się do przodu jednak Sam który był
szybszy stanowczym gestem dłoni zakazał się jej zbliżać.
Posłuchała go wracając do przerażonej Nancy.
Do
jednego z pomieszczeń wkroczyła dumnie blondynka pokryta śladami
krwi. Usiadła na biurku wymieniając zdawkowe informacje z Deanem.
Emma dołączyła do reszty w trakcie gdy dziewczyna zadała pytanie
Samowi
-nie
powiedziałeś Deanowi?- wszystkie twarze wraz z Emmy powędrowały
zaskoczone w stronę Sama. Ten zmieszany unikając wzroku starszego
brata opuścił głowę.
-nie
powiedział czego?- Dean odwrócił się gwałtownie w stronę
blondynki
-jest
nowy lider, uwielbiany przez wszystkich- Emma spojrzała na nią
zdezorientowana i przy mroczona. Nie wiedziała czemu ale gdy ujrzała
dziewczynę która wzięła się znikąd poczuła chłód. Zimny
dreszcze wstrząsnął jej ciałem, i dopiero po chwili spostrzegła
,że blondynka przygląda się jej.
-Lilith
bardzo ale to bardzo by chciała zobaczyć wnętrzności Sama
zawieszone na kiju ale gdyby tylko wiedziała ,że Emma żyje zapewne
z chęcią pojawiła by się tu osobiście by pozbyć się dwóch
problemów naraz. Uważa Sama za konkurencję zaś Emmę za
zagrożenie- jej ton przyprawił brunetkę o kolejne dreszcze.
Przysunęła się bliżej do brata bliźniaka.
-Wiedziałeś
o tym?- Dean znowu spojrzał na Sama tym razem jeszcze bardziej
rozeźlony- Jest jeszcze coś o czym powinienem wiedzieć?- dodał
głośniej. Ten jednak jedynie odwrócił ponownie głowę
spoglądając na pustą przestrzeń. Emma nabrała powietrza w płuca
odwracając się do wszystkich tyłem chcąc się od tego wszystkiego
odciąć. Lilith sądziła ,że ona nie żyje dlatego nikt nie
próbował jej zabić od czasu Robba. Jednak nadal polowała na Sama
co było nawet gorsze. Przejechała drżącą dłonią po włosach
starając się nad sobą zapanować.
'Odetnij
się od rzeczywistości, skup się na oddechu, nie wpadaj w panikę'-
powtarzała sobie niczym modlitwę jednak do jej uszu dotarło zdanie
które ją zaciekawiło
-Znam
zaklęcie które wyprowadzi was żywych a każdy demon znajdujący
się w promieniu dwóch kilometrów wyparuję, łącznie ze mną-
odwróciła się powoli.
-To
zaklęcie jest bardzo specyficzne, potrzebujemy cnotliwego człowieka-
dodała przyglądając się twarzom wszystkich
-Jestem
cnotliwy- starszy z braci wstał dumnie zgłaszając się, ale gdy
tylko te zdanie wyszło z jego ust niczym zimny sztylet powietrze
przeciął śmiech Ruby
-Niezła
próba, chodzi mi o dziewicę- dodała nadal wesołym tonem , tym
razem to Dean zaczął się śmiać.
-Nikt
tutaj nie jest dziewicą- na te słowa obie, Emma i Nancy zrobiły
krok do tyłu. Zapadła cisza i po kolei każdego wzrok zaczął
podążać ku dziewczynom. Policzki Emmy stały się purpurowe.
-Nie...
niemożliwe... chyba żartujesz... to znaczy Emma tak.... to
dobrze... ale wy obie.... nigdy... ani razu... to znaczy... WOW- Dean
zaczął się plątać nie mogąc ukryć zdziwienia. Jeśli
poprzednio policzki Emmy były purpurowe to teraz ich odcieniu nie
dało się opisać. Jej własny brat mówiący o jej dziewictwie, to
jedna z tych chwil których nie chce się przeżyć.
-więc
co mam zrobić?- nim Emma zdążyła się otrząsnąć, Nancy zabrała
głos. Ruby wstała powoli zbliżając się do dziewczyny
-Nie
ruszaj się, kiedy będę wyrywać ci serce z klatki piersiowej-
Nancy cofnęła się nagle
-Co?-
wyszeptała
-Oszalałaś?-
za demonicą pojawił się nagle Dean
-Proponuję
rozwiązanie- odpowiedziała oburzona tak jakby to była
najnormalniejsza rzecz na świecie
-Proponujesz
zabójstwo- zaczęła się niekończąca się wymiana zdań. Co jest
słuszne a co nie? Czy jest to jedyne rozwiązanie?
-Cisza!-
Emma wyszła na środek pomieszczenia unosząc ręce by uciszyć
wszystkich. -Czy zabijając demony ,ludzie których opętali
przeżyją?- zapytała nie zważając na protesty Deana
-Tak,
jeśli ich ciała są całe to tak- zbliżyła się do Ruby gotowa na
takie poświęcenie. Wiedziała ,że nie przeżyje wyrwania serca,
mimo jej zdolności regeneracyjnych. Jednak wizja możliwości
uratowania braci i tych wszystkich ludzi była zbyt wielka i ważna.
Czyjaś ręka szarpnęła ją do tyłu. To był Sam- to jedyne
wyjście- sprzeciwiła się starając się wyrwać
-Przestańcie!!
Nikt.nie.będzie.zabijał.żadnych.dziewic !- Dean po raz kolejny
podniósł głos a jego ton mówił wyraźnie ,że nie toleruję
żadnego sprzeciwu.
Tak
więc skończyło się na innym planie, bardziej ryzykownym i nie
gwarantującym zwycięstwa ale takim który miał za zadanie nie
poświęcać nikogo. Emma ,Nancy i jeden z policjantów dostali
najłatwiejsze zadanie: mieli zamknąć drzwi gdy już wszystkie
demony wejdą do środka. Emma wiedziała ,że zostało ono im
przydzielone bowiem sprawiało ,że nawet jeśli plan by nie wypalił
byliby bezpieczni na zewnątrz. Leżąc na dachu obserwowali jak
opętani przez demony ludzie w pośpiechu wbiegali do środka. Emma
starając się ignorować odgłosy walki z wewnątrz pomagała
zamykać i zabezpieczać solą drzwi. Wszystko szło zgodnie z planem
do momentu. Zasypywała właśnie ostatnie z drzwi gdy te się
otworzyły i ze środka wybiegł czarnoskóry mężczyzna z czarnymi
oczami. Emma wstrzymała oddech przylegając ciałem do ściany,
jednak demon spojrzał jedynie na nią i uciekł. Zdziwiona patrzyła
za nim w czasie gdy Nancy dokańczała zabezpieczać drzwi.
***
Dziewczynka
w różowym płaszczu delikatnie szczotkowała włosy swojej lalki.
Nuciła przy tym jakąś melodie, niezrozumiałą w pierwszym
momencie. Całkowicie pochłonięta zabawką zdawała się nie
zauważyć mężczyzny który do niej podszedł. Dla kogoś nie
wtajemniczonego ta sytuacja wydawałaby się niewłaściwa i
niebezpieczna dla małej dziewczynki. Jednak przyglądając im się
można dostrzec ,że to właśnie mężczyzna jest przerażony.
-Lilith-
wyjąkał skupiając swoje czarne oczy na lalce dziewczynki
-Tak
Creonie?- zapytała wesołym tonem nie podnosząc wzroku znad zabawki
-Ona
żyje- wyszeptał i w tym samym momencie jasnowłosa lalka upadła na
ziemie pochłonięta płomieniami. Dziewczynka podniosła wzrok a jej
mlecznobiałe oczy pałały złością
-Zabij
ją inaczej ja zabiję ciebie
________________________________
Rozdział jest dłuuuuugi przepraszam jeśli Was zanudziłam :D
Jednak kolejny rozdział pojawi się dopiero w połowie czerwca zapewne choć może znajdę chwilę i napiszę
zaczyna się sesja dlatego
Dziękuje 4 obserwatorom bloga to wiele dla mnie znaczy
oraz BARDZO DZIĘKUJE osobom komentującym dzięki temu mam motywację do pisania w szczególności dziękuje laurkaa k