„Wsłuchaj
się w mój głos, rozluźnij mięśnie wyobrażając sobie coś co
cię uszczęśliwia. Weź powoli wdech, tak jest. Teraz wypuść
powoli powietrze ustami, czujesz to? Twoje ciało się rozluźnia,
czujesz energie przepływającą przez nie? Jeszcze raz nabierz
powietrza i....”- gwałtownym szarpnięciem wyjęłam słuchawki
z uszu. To niby miało mnie uspokoić? Ten denerwujący ton starego
faceta który uczy jak się oddycha? Wypuściłam gwałtownie
powietrze wpatrując się w sufit. Podniosłam rękę nad głowę i
wpatrywałam się w swoją dłoń. Skóra była nienaruszona, wręcz
zbyt idealna. Pomyślałam czy kiedykolwiek byłam ranna, ale tak
poważnie. Nie. Zacinałam się czasem papierem, lub kaleczyłam
nożem lub innym przedmiotem, gdy nieposłusznie z ciekawości
zaglądałam do torby taty. Jednak to były drobne zadrapania. Goiły
się zawsze szybciej niż u moich braci ale nigdy nie natychmiastowo.
Przypomniałam sobie o ataku Robba-demona wiedziałam ,że zadał mi
on wtedy cios ale wolałam w to nie wierzyć. No bo jak wyjaśnić to
,że wpierw widziałam nóż wbity w moje ciało a następnie nie
było tam nic oprócz krwi. Zakryłam twarz dłońmi próbując się
skoncentrować.
Po
tym jak krzykiem zabroniłam Bobbiemu opatrzyć mi ranę, atmosfera
pomiędzy nami stała się jeszcze bardziej chłodna. Nie chciałam
mu sprawiać przykrości ale bałam się jak zareaguje na to co
zobaczy. Wróciliśmy do domu pięć dni temu a ja nadal nie mam
pojęcia jak mu to wytłumaczyć. Mijamy się przy posiłkach i
wymieniamy zdawkowe słowa gdy czegoś od siebie potrzebujemy ale to
tyle,nic więcej. Po naszym polowaniu zmieniły się też warunki
mojego uziemienia. Teraz mogę wychodzić na zakupy ale za to zanim
pójdę spać muszę obsypywać próg oraz okna solą, tak dla
bezpieczeństwa.
Gdy
tylko udało mi się usnąć obudziło mnie głośne trzaśnięcie
drzwiami frontowymi. Zerwałam się z łóżka podbiegając do okna,
ujrzałam stojącą przed domem impalę i moje serce podskoczyło do
góry. Wybiegłam z pokoju potykając się o własne nogi i
przeskakując po dwa stopnie naraz zbiegłam na dół w chwili gdy
właśnie witali się z Bobbym
-Sam,
Dean- krzyknęłam rzucając się w ramiona Deana który stał
najbliżej. Dopiero czując jego ramiona zamykające mnie wewnątrz
jego uścisku poczułam jak bardzo mi ich brakowało przez ten czas
spędzony tutaj.
-hej
siostro- zaśmiał się Dean czochrając moje i tak nie uczesane
włosy. Uśmiechnęłam się odsuwając się od niego i tym razem
lądując w ramionach Sama. Wiedziałam ,że się cieszą na mój
widok ale widziałam także ,że coś jest nie tak. Po ich minach
można było wywnioskować ,że jest coś co chcą jak najszybciej
powiedzieć Bobbiemu a nie mogą ponieważ ja tu jestem.
-Przyniosę
Wam coś do picia- szepnęłam i nie czekając na ich odpowiedź
ruszyłam w stronę kuchni. Jako ,że była ona połączona z salonem
usłyszałam głośne przekleństwa Bobbiego gdy otwierałam lodówkę
-Idioci!
Jak mogliście pozwolić jej go zabrać- krzyczał nie zważając na
to ,że go usłyszę- zapewne już go sprzedała – dodał ciszej
ale usłyszałam jeszcze powtarzane pod nosem 'idioci' gdy zaczął
chodzić po pomieszczeniu. Wzięłam trzy piwa i ruszyłam w ich
stronę
-możemy
przestać udawać ,że te kilka metrów sprawia ,że nic nie słyszę-
rzuciłam w stronę Deana który chciał coś powiedzieć ale zamilkł
widząc ,że idę. Sam zaśmiał się biorąc ode mnie butelkę.
-Pewna
'kobieta'- zaczął Dean akcentując drugie słowo- zabrała...
ukradła nam coś cennego- wyrzucił z siebie cały się trzęsąc ze
złości.
-Co
takiego?- zapytałam siadając na wolnym krześle i wpatrując się
na przemian w twarz każdego z nich . Dean udawał ,że nad czymś
pilnie myśli, Sam nagle był tak spragniony ,że naraz wypił całe
piwo a Bobby tak samo zdziwiony jak ja wpatrywał się w nich.
-ukradła
broń, bardzo cenną broń- wypalił wreszcie wiedząc ,że niczego
się nie dowiem od braci. Zmarszczyłam brwi skupiając się więc na
nim
-broń?
Tyle hałasu o jakąś broń? Macie ich na pęczki- mruknęłam
-ta
była inna, miała specjalne... właściwości- dodał a ja
postanowiłam tego nie drążyć bo tak naprawdę nie interesowało
mnie to. Zamiast tego TE zdanie samo wypłynęło z moich ust.
-Coś
jest ze mną nie tak.- byłam równie zaskoczona co i oni.
Wpatrywałam się w nich przerażona nie wiedząc co mi strzeliło do
głowy. Pięć dni i pięć nocy analizowałam każde za i każde
przeciw powiedzenia im prawdy. Za każdym razem było tak samo, albo
jakieś ZA było nie wystarczalnie mocne albo PRZECIW było zbytnio
przerażające. A teraz? Mimowolnie ,bez zastanowienia miałam zamiar
zaryzykować. Cisza która zapanowała była tyle przerażająca co
dokuczliwa. Czekałam całą wieczność aż ktokolwiek się odezwie.
-Co
masz na myśli?- zapytał Sam tak samo zdezorientowany co reszta.
Szerze, myślałam że puszczą to mimo uszu, że wezmą to za moją
kolejną fanaberię. Zastanawiało mnie czemu wzięli to tak na
poważnie? Czyżby coś wiedzieli?
-nie
powiedziałam wam wszystkiego- szepnęłam nie wiedząc jak mam
zacząć. Widząc ,że czekają aż będę kontynuować dodałam-
wtedy gdy Robb a raczej demon mnie zaatakował... nie powiedziałam
wam o czymś
-o
czym Ems?- spokojny ton Deana mnie zaskoczył bowiem do niego nie
pasował. Zazwyczaj krzyczał, klął lub warczał zniecierpliwiony i
nadpobudliwy. Teraz zaś stał naprzeciw mnie, wpatrując się we
mnie tymi wielkimi zielonymi oczami pełnymi mieszanki... strachu i
troski.
-gdy
mnie zaatakował coś się stało. On... dźgnął mnie nożem.- Sam
spojrzał na Deana dając mu jakiś znak. Zapewne pomyśleli ,że
zwariowałam- nie oszalałam. Widziałam go wyraźnie wbitego w moje
ciało. Jestem tego pewna tak samo jak tego ,że teraz przed wami
siedzę
-Emma
to nie tak ,że ci nie wierzymy – Sam uklęknął obok mnie
zamykając moje dłonie w swoich- ale sama musisz przyznać ,że to
brzmi dziwnie. Nie byłaś ranna gdy przyjechaliśmy
-Wiem
!-krzyknęłam podrywając się do góry i odpychając od siebie
brata- dlatego sądzę ,że coś jest ze mną nie tak- dodałam
łamiącym się głosem. Przeczesałam palcami włosy nie wiedząc
jak mam ich przekonać
-Bobby!-
zwróciłam się w stronę mężczyzny- pamiętasz jak się
skaleczyłam? Widziałeś ranę ,prawda?- zapytałam
-tak-
odpowiedział krótko wpatrując się we mnie. Zapewne miał nadzieję
,że nie wydam jak doszło do tego skaleczenia. Podniosłam w jego
stronę rękę
-Spójrz-
rozkazałam a jego źrenice się powiększyły. Po raz kolejny się
zawiodłam. Byłam gotowa na krzyki, retoryczne pytania, zdziwienie,
cokolwiek połączone z trzema parami oczu skierowanymi na mnie.
Zamiast tego najpierw skupili swoją uwagę na Samie ,następnie na
sobie nawzajem a ich niema konwersacja była wręcz namacalna.
-co
tu się do diabła dzieję ?!- rozłożyłam bezradnie ręce nie
wiedząc co mam o tym myśleć. Stałam tak z otwartą buzią będąc
pewna ,że musiałam przenieść się do jakiegoś innego i bardzo
dziwnego świata.
-My
też coś przed tobą zatailiśmy- Sam podszedł do mnie dłonią
wskazując ,że mam usiąść. -wiemy dlaczego mama umarła- dodał
siadając obok mnie.
-To
ma związek z Samem i jak się teraz okazuję także i z tobą- po
mojej drugiej stronie na skraju biurka usiadł Dean. Kontynuowali
zanim moje myśli pozwoliły mi powiedzieć cokolwiek.
-Jak
już wiesz tamtej nocy gdy Ty i Sam skończyliście pół roku mama
została zabita przez demona który stał nad łóżeczkiem Sama. Ty
spałaś w pokoju Deana...
-Tata
powtarzał ,że cały dzień płakałam za każdym razem gdy kładli
mnie w naszym pokoju. Dlatego mama położyła mnie gdzie indziej-
wyszeptałam przerywając, musiałam zacząć sobie to układać
bowiem trafiały do mnie strzępki zdań
-tak
to prawda, nam mówił ,że musiałaś w jakiś sposób wyczuć to co
się wydarzy- tym razem głos zabrał Dean- demon który pojawił się
w waszym pokoju nie był tam bez powodu, chodziło mu o Sama. On...
-nakarmił
mnie swoją krwią- dokończył mój bliźniak opuszczając głowę
-miał
jakieś chore zamiary co do niego i innych dzieci którym zrobił to
samo -niespodziewanie głos zabrał Bobby
-ale
jak to się ma do tego co dzieję się ze mną?- zapytałam chociaż
przeczuwałam co usłyszę
-najprawdopodobniej
zanim mama nakryła go przy Samie musiał być także i u ciebie-
usłyszałam i poczułam nadchodzący atak paniki- u Sama też
pojawiły się dziwne....'zdolności', takie jak na przykład
prorocze sny – usłyszałam jeszcze ciężko łapiąc oddech
-to
znaczy ,że mam w sobie krew demona?!- wyjąkałam zaciskając dłonie
na oparciu fotela. Sam spojrzał na mnie z bezradnością kładąc
swoją dłoń na mojej
-wiem
jak się teraz czujesz, ale uwierz mi na słowo . To ,że być może
masz ją w swoim organizmie nie zmienia tym kim jesteś. Nadal jesteś
naszą siostrą, dobrą i najsłodszą osobą jaką znamy. Jeżeli
ktoś z krwią demona jest taki jak ty to każdy z nas powinien ją w
sobie mieć- dodał z lekkim uśmiechem, a mi zrobiło się nagle
lżej. Nie z powodu jego słów ale tego ,że przecież nie jestem w
tym sama. Przytuliłam go pozwalając łzom swobodnie wsiąkać w
jego koszulę
-boję
się- szepnęłam- nie zostawiajcie mnie już nigdy więcej,
obiecajcie
-obiecujemy.
--------------------------------------------
Ojaaa dziwny ten rozdział, naprawdę dziwny. Przepraszam za to. :) no i krótki
następny będzie na podstawie odcinka 3x12 :D szykujcie się na... więzienie.
Świetny rozdział. Uważam że Emma jest za bardzo pyskata, nawet bardziej od Deana,ale tak to reszta mi się podoba. Mam nadzieję że zobaczymy coś z perspektywy chłopców, :D. Dajnie by było zobaczyć ich w akcji. Kiedy nowy rozdział? Błagam, nie każ czekać nam długo! Pozdrawiam, weny i pogody życzę! :)
OdpowiedzUsuń(P.S zrób coś z tą pyskatą Emmą, ;) )
http://this-kind-of-love-never-dies.blogspot.com/
http://you-are-the-sun-that-looks-in-my-soul.blogspot.com/