son

piątek, 6 czerwca 2014

Rozdział 7





Stałam pośrodku drogi wciąż czując jak moim ciałem wzdrygają dreszcze spowodowane płaczem. Obejrzałam się za siebie, musiałam przejść już kilka mil. Za mną znajdowała się jedynie droga i pola. Pociągnęłam nosem starając się jak najszybciej uspokoić. W takim stanie nie złapie żadnej okazji. Nic jednak nie pomagało, w mojej głowie wciąż rozbrzmiewały słowa Deana ,tak okrutne i zimne. Po raz kolejny poczułam falę bólu która wypalała mnie od środka. Choć był to ból psychiczny to jednak jego siła sprawiała ,że odczuwałam go także fizycznie. Zgięłam się w pół pod falą mdłości, z trudem łapiąc oddech. Wtedy usłyszałam za sobą klakson i jakiś samochód zatrzymał się obok mnie. W środku siedziała jakaś staruszka
-Wszystko w porządku dziecino? -zapytała z troską wychylając się w moją stronę
-Taak, czy mogłaby mnie pani podwieźć?- zapytałam łkającym głosem co rusz pociągając nosem
-Oczywiście skarbie, a gdzie się wybierasz?
-Jak najdalej stąd

4 godziny wcześniej

Nacisnęłam czerwony przycisk na pilocie sprawiając ,że w pomieszczeniu zapadła grobowa cisza. Wszyscy byliśmy w szoku po tym co właśnie usłyszeliśmy. Agent Hendrickson, Nancy i reszta byli martwi. Żadne z nas nie wierzyło w wybuch gazu co potęgowało nasze wyrzuty sumienia. Spojrzałam na Deana, go ta wiadomość przybiła najbardziej, chciał ratować wszystkich nie zgadzając się na poświęcenie ani mnie ani Nancy a teraz okazuję się ,że mimo jego starań zginęło mnóstwo osób. Nie chciałam by się zamartwiał, żeby się obwiniał. To nie była jego wina, jak można winić kogoś za to ,że jest dobry, że chcę ratować niewinnych ludzi.
-Pójdę kupić coś do jedzenia na drogę, gdzie teraz jedziemy?- szepnęłam nie mogąc znieść tej ciszy. Nim jednak zdążyłam wstać, Dean podniósł głowę odzywając się niespodziewanie.
-Wracasz do Bobbiego- odwróciłam się gwałtownie otwierając usta ze zdziwienia
-Co? ..ale, przecież obiecaliście!- krzyknęłam z wyrzutem szukając wsparcia w Samie. Ten jednak podszedł bliżej Deana dając jasno do zrozumienia po czyjej stronie jest w tej sprawie.
-Dean ma rację, mamy szczęście ,że demony nie zainteresowały się dzisiaj i tobą. Znalazłaś się w niebezpieczeństwie od razu po tym jak zabraliśmy cię od Bobbiego, u niego przynajmniej byłaś bezpieczna. -prychnęłam krzyżując ręce na klatce piersiowej. W tej chwili liczyło się dla mnie byleby tylko zostać z nimi, nie chciałam wracać do bezpiecznej klatki.
-Skąd ta pewność ,że u niego będę bezpieczniejsza niż z wami?- syknęłam stając pewnie na przeciwko nich
-Boby nie pozwoli by cokolwiek złego ci się stało w dodatku u niego będziesz z dala od wszystkiego co nadprzyrodzone- dodał Sam pewny swoich racji
-Taaak pewnie, tak samo jak wtedy gdy zabrał mnie na polowanie- ugryzłam się w język gdy tylko uświadomiłam sobie ,że wypowiedziałam te słowa na głos. Było jednak za późno. Dean wstał gniewnie zaciskając szczękę.
-CO BOBBY ZROBIŁ?- zapytał cicho jednak jego ostry ton przyprawił mnie o dreszcze
-Bobby zabrał cię na polowanie, i żadne z was nie pomyślało ,żeby nam o tym powiedzieć?- dodał Sam podchodząc bliżej
-To nie jego wina, zmusiłam go by mnie zabrał, a nie powiedzieliśmy Wam bo nie było kiedy. Wróciliśmy dzień przed waszym przyjazdem, w dodatku wiedzieliśmy jak zareagujecie- cofnęłam się niepewnie o krok
-zmusiłaś go...?- zaczął Sam jednak Dean przerwał mu także robiąc krok do przodu
-Chwila!! Więc ta rana na ręce, była efektem tego polowania?!- zauważyłam jak żyłka na jego szyi naciąga się
-Tak- wyszeptałam niepewnie- były pewne komplikacje ale...-nagle wyprostowałam się zdając sobie sprawę ,że muszę zacząć bronić swoich racji- nie będę przepraszać za to co zrobiłam, cieszę się ,że Bobby zabrał mnie że sobą i ciesze się ,że ten przeklęty duch rzucił mną o ten stolik!- zaczęłam wykrzykiwać słowa coraz głośniej ale głos Deana okazał się donośniejszy
-Cieszysz się?! Czy ty całkowicie straciłaś rozum?! Co jest z tobą nie tak?!- krzyknął ciężko łapiąc oddech
-Chcę być łowcą- odpowiedziałam dumnie, spokojnym głosem, patrząc mu prosto w oczy. Jego nerwowy śmiech mnie zaskoczył. Byłam pewna ,że zacznie krzyczeć ten jednak odwrócił się do mnie bokiem i pocierając dłonią brodę zaczął się najnormalniej w świecie śmiać. Sam spojrzał na niego następnie na mnie
-Em jak możesz chcieć zostać łowcą? Nie wiesz...- zaczął powoli mój bliźniak podchodząc do mnie z wyciągnięta w moją stronę ręką
-Wiem!- odsunęłam się- Zawsze traktowaliście mnie jak dziecko ale ja dorosłam i wiem ile trzeba poświęcić zostając łowcą. Widziałam i odczuwałam to każdego dnia gdy patrzyłam na tatę a później i na Was, więc wiem! Tata został łowcą gdy demon zabił mamę, Ty po tym jak demon zabił twoją dziewczynę. Tak wiem o tym. - spojrzałam na Sama czując jak mój głos powoli zaczynał się łamać, nie chciałam się rozpłakać więc kontynuowałam- ja też dużo straciłam, ok? Myślałam tak jak tata ,że może będę miała normalne życie. Kto wie, może skończyłabym studia, wyszła za mąż ,miała dzieci, zestarzała się i wreszcie umarła szczęśliwa. Być może miała bym normalne życie, które mimo wszystko chciałam, ale mam nowinę. NIE JESTEM NORMALNA! Jestem tak samo inna jak i Ty. Tak samo jak i tobie zabito jedyną osobę dzięki której czułam się normalna. Mężczyznę z którym widziałam swoje szczęśliwe happy after, ale ON NIE ŻYJĘ!- wykrzyczałam przez łzy. Sam spojrzał na mnie smutnym wzrokiem nie wiedząc co powiedzieć. W pokoju zapadła cisza przerywana jedynie przez mój cichy szloch
-Rób co chcesz- równocześnie z Samem spojrzeliśmy zdziwieni na Deana- jeżeli tak bardzo chcesz zostać łowcą, proszę droga wolna- dodał obojętnym tonem- chcesz dać się zabić, zmarnować wszystko to co tata i my z Samem dla ciebie zrobiliśmy, proszę bardzo. Zrób to, ale z dala od nas. Nie będę na to patrzył- spojrzał na mnie lodowatym wzrokiem- skoro jesteś na tyle głupia by mimo tego jakie życie mieliśmy przez to ,że tata był łowcą, mimo strat jakie ponieśliśmy, chcesz się w to pakować. Proszę bardzo, zostać sobie tą pieprzoną łowczynią, tam są drzwi- dodał ostrzej odwracając się do mnie tyłem. Gwałtownym ruchem dłoni strąciłam łzy płynące mi po policzkach
-Dean, co ci odbiło?!- Sam odkręcił się w stronę brata, jednak nie zwracałam na to uwagi. Podniosłam swoją torbę leżącą obok łóżka
-Nie Sam, Dean ma rację -mruknęłam bez żadnych emocji podchodząc do drzwi- odkąd tata wywiózł mnie do szkoły z internatem i tam pozostawił byłam zdana sama na siebie, tak jest i tym razem. Nie potrzebuję Was by sobie poradzić. Sama o siebie zadbam- dodałam głośniej by Dean mnie usłyszał po czym wyszłam z pokoju trzaskając drzwiami. Nim się zorientowałam co robię, biegłam przed siebie potykając się o własne nogi.


Dean i Sam P.O.V.

Po tym jak ich młodsza siostra opuściła motelowy pokój Sam podbiegł do drzwi starając się ją zatrzymać
-Zostaw ją, tak będzie lepiej- Dean złapał brata za ramię nie pozwalając mu wyjść.
-Co ci odbiło Dean?- Sam odwrócił się w jego stronę wpatrując się w niego zdezorientowany i wściekły
-Tak będzie lepiej- Dean usiadł na łóżku chowając twarz w dłonie
-Ona sobie sama nie poradzi, tym bardziej jeżeli ma zamiar zacząć polować- młodszy brat nie dawał za wygraną
-Naprawdę sądzisz ,że ona zostanie łowczynią?- Dean prychnął unosząc wzrok na brata- mimo tego jak wściekła na swoje życie jest teraz nie uda jej się. Jak myślisz co się stanie gdy dojdzie do sytuacji ,że będzie musiała kogoś zabić? Opętana czy nie, ona nie skrzywdzi nawet muchy.
-A co jeśli naprawdę się zmieniła Dean? To nie jest już ta sama mała dziewczynka która kazała odprawiać nam pogrzeb za każdym razem gdy tata coś potrącił na drodze- usta jego brata wykrzywiły się w delikatnym uśmiechu na wspomnienie tamtych sytuacji
-Nie, nie jest. Zmieniła się. Jednak mimo wszystko Emma całe życie była trzymana w złotej klatce. Najpierw przez tatę, ciągle zamykana w motelowych pokojach, a następnie przez mury szkoły i nauczycieli. Ona nigdy nie zaznała tak naprawdę wolności, rozczarowań. Broniliśmy ją przed wszystkim i wszystkimi. Nigdy żaden z nas na nią nawet nie krzyknął a co dopiero uderzył. Każdemu który podniósł by na nią rękę obiecalibyśmy ją. Nauczyciele także ją uwielbiani, była ich ulubienicą. W każdym kolejnym internacie w którym tata ją zamykał otaczały ją zakazy i nakazy. Dopiero teraz jest tak naprawdę wolna. Sądzisz ,że naprawdę po tym jak zazna prawdziwego życia zmarnuję to na walkę z potworami?
-Czemu więc kazałeś jej odejść, mogłaby się o tym wszystkim przekonać będąc z nami. Nie zapominaj ,że polują na nią demony.
-W większym niebezpieczeństwie jest będąc z nami, jesteśmy jak magnez na demony. W dodatku Sam.... ja umieram. Nie zapominajmy ,że obowiązuje mnie pakt i w końcu umrę. Nie chcę by była tego świadkiem. Może to samolubne ale wolę by mnie nienawidziła i żyła gdzieś tam niż była świadkiem mojej śmierci. By żyła później że świadomością ,że kolejny członek jej rodziny został zabity przez demony. Nie chcę by w końcu trafiła na ścieżkę z której nie będzie powrotu. Tak będzie lepiej Sammy.



______________________________________
Jestem ciekawa ile osób to czyta, naprawdę. Mam wrażenie ,że piszę to dla siebie samej. Kolejny rozdział pojawi się tylko jedynie wtedy gdy pod tym rozdziałem pojawią się 3 komentarze. :) nie żebym Was szantażowała, po prostu potrzebuję dowodu ,że nie piszę tego dla samej siebie. 



7 komentarzy:

  1. Witaj!
    Znalazłam twój blog, przeczytałam wszystkie rozdziały i komentuję. Strasznie podoba mi się pomysł na opowiadanie, jest oryginalny, no i na podstawie Supernatural, w którym ostatnio się zakochałam♥♥♥ Szybko i z lekkością się czyta, ale jest mnóstwo błędów, które zauważyłam.
    Po pierwsze robisz strasznie dużo błędów interpunkcyjnych, może nie jestem mistrzem, ale niektóre strasznie rzucają się w oczy ( polecam stronę http://www.prosteprzecinki.pl, sama z niej korzystałam, naprawdę świetnie tłumaczą zasady interpunkcji)
    Po drugie robisz masę błędów przy dialogach, czasami zaczynasz zdanie z małej litery i najczęściej występują one przy konwersacji. Nie kończysz zdania kropką (może to przeoczenie, ale ja to zauważyłam)
    Po trzecie i najważniejsze sprawdzaj tekst, nie raz czy dwa, o wiele więcej.
    "Każdemu który podniósł by na nią rękę obiecalibyśmy ją. Nauczyciele także ją uwielbiani, była ich ulubienicą."
    Nie chcę się mądrzyć, ale chyba powinno być "obcięlibyśmy" i "uwielbiali".
    Przepraszam, jeśli to w jakimś stopniu cię uraziło, uważam, że opowiadanie jest naprawdę super, a przez te błędy trochę to psuje cały efekt. Moja rada: sprawdzaj tekst więcej razy, a jeśli nie masz na to siły, załatw sobie betę ( polecam http://betowanie.blogspot.com)
    Pozdrawiam i życzę dużo weny!
    PS. W wolnej chwili zapraszam do siebie: http://klatwa-mroku.blogspot.com i http://lowczyni-nefilow.blogspot.com.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej ^^ Bardzo Ci dziękuje za ten komentarz. Wiem, że popełniam mnóstwo błędów, od podstawówki słyszałam ,że jestem zbyt chaotyczna w pisaniu. Dlatego jestem Ci wdzięczna za krytykę, postaram się do niej zastosować. Mam nadzieje ,że z czasem ilość błędów będzie maleć. :) i ,że przeklęty słownik nie będzie mi już zamieniał słów. Jeszcze raz wielkie dzięki za to ,że czytasz i za Twoje słowa. Pozdrawiam
      Lean

      Usuń
  2. Hej, wpadłam dzisiaj, bo szukałam czegoś do zabicia czasu (wcale nie mam tony rzeczy do zaliczania w szkole) i podoba mi się! W polskiej blogosferze widuję mało blogów o moich ukochanych Winchesterach :) Mam nadzieję, że Dean jednak powie jej, że umiera. Pisz dalej, a ja może w wreszcie poprawię jednak te oceny ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hey! Wybacz że nie jestem na bieżąco z twoim blogiem (nawet ze swoim nie jestem) ale poprawy i poprawy i nie mam czasu żeby dłużej na komputerze posiedzieć. Obiecuję że pod koniec czerwca sprężę się i nadrobię zaległości. A tymczasem pozdrawiam i zapraszam na Sabriela na moim blogu. :)

    http://hunting-more-important-than-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. [SO] Twoje zgłoszenie zostało nieprzyjęte. Dodaj SO do obserwowanych i daj znać w odpowiedzi do Twojego zgłoszenia.
    Pozdrawiam

    http://spis-opowiesci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Boże i te feelsy na koniec :C
    Bardzo mi się podoba twój styl pisania i oficjalnie wielbię twojego bloga ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Przeczytałam poprzednie rozdziały i muszę skomentować już teraz. Ten rozdział sprawił, że się popłakałam, na części o Deanie i Samie. My gasz, naprawdę ci to wyszło. Masz genialny pomysł na opowiadanie, Emma jest świetnie kreowana, no i Sam z Deanem są tacy, jacy powinni być. Mam nadzieję, że dalej pojawi się Castiel ♥
    Potrzebowałabyś bety, bo masz błędy, a wtedy blog byłby idealny.

    OdpowiedzUsuń